niedziela, 31 stycznia 2010

Wstydu ludzie nie mają

Blog się rozwija raczej powoli to opiszę krótką historię z dnia wczorajszego.
Wracałem z Saturatora, udałem się na przystanek na Stalową. Podchodzę, a tam jakiś Wiesiek stoi. Stoi tyłem do ulicy, odwrócony twarzą do ludzi stojących na przystanku. I co robi? Leje. Nie zwracając uwagi na obecność osób czekających na autobus. Wiesław pewnie był nietrzeźwy, ale żeby odwalać taką chamówę? Wstydu ludzie nie mają...

sobota, 26 grudnia 2009

Dwóch gazowników

Kilka dni temu, tuż przed świętami, dowiedziałem się o drobnej awarii sieci gazowniczej w jednej z moich warszawskich rezydencji. Umówiłem się więc z panem specjalistą od gazów bardziej czy mniej szlachetnych, aby pozostali lokatorzy mogli bezpiecznie przeżyć święta. Z tego powodu musiałem zerwać się z łóżka bladym świtem i przebijać się przez pół Warszawy w najgorszych godzinach, kiedy tabuny ludzi pędzą bezmyślnie przed siebie. Rezydencja ta mieści się nieopodal stacji metra Wilanowska, w takiej dość bananowej okolicy (bananowej od niedawna, niezły kontrast się tam zrobił, z jednej strony osiedle wojskowe, z drugiej nowoczesne apartamentowce). Gdy tylko dotarłem na miejsce zadzwoniłem do fachowca, coby przypomnieć mu o problemie. Wiadomo, robole pamięć mają dobrą, ale krótką. Wbrew moim przewidywaniom okazało się, że pamięta i niebawem w moich progach ktoś się zjawi. Czekałem i czekałem, leciały minuty, godziny, aż w końcu słyszę głośne walenie. Lecę do drzwi, otwieram, a moim oczom ukazało się dwóch przeciętnie wyglądających Wieśków. Możecie myśleć, że historia ta jest związana właśnie z nimi, ale rozczaruję was. Dotyczy ich tylko pośrednio. Okazało się, iż Wieśki to poczciwe chłopaki ze Śląska, zrobili co mieli zrobić, uwinęli się szybciutko, a nawet po sobie posprzątali. O czym chcę napisać? Otóż o tym co panowie mówili podczas pracy. Co prawda rozmawiali między sobą, ale ich dyskusja była na tyle głośna, że ciężko mi było powstrzymać się od jej słuchania. Wyglądało to tak:
Wiesiek(1) – Ej, mój kuzyn ma przejebane. Rozstał się ze swoją babą.
Wiesiek(2) – Ale o co chodzi?
W tym momencie Wiesiek numer 1 rozpoczął właściwą opowieść:
No bo to było tak. Jakiś czas temu jego żona wyjechała na kilka dni. A wiesz co się dzieje jak żona wyjedzie. Chłopaki wpadli, w ruch poszła gorzałka. Oczywiście popili się, kolegom kuzyna wpadł do głowy taki alkoholowy pomysł. Po 40 lat mają, ale po wódzie cały czas pajacują. To co zrobili? Wzięli prezerwatywę, napełnili ją jakąś cieczą i wrzucili za wersalkę. Wiesz, zapomnieli o tym i to tak zostało. Później wróciła żona, wszystko było dobrze. Do momentu aż wzięła się za sprzątanie. Odsunęła wtedy wersalkę, znalazła prezerwatywę i rozpętało się piekło. Wyrzuciła Wieśka z chałupy, bo niby panienki sobie sprowadza podczas jej nieobecności. A przeca to nie jest prawda. Tylko kilku chłopa przyszło. Ale żonie nie szło przetłumaczyć, widziała swoje i tyle. Nawyzywała go od dziwkarzy itp. Później przychodzili wszyscy razem przepraszać, tłumaczyć, że to był tylko żart.
Wiesiek(2) – I co? Pomogło?
W(1) – Gdzie tam! Nie uwierzyła im. Powiem ci więcej, poleciała do sądu, że chce się rozwodzić. Teraz dostali wezwanie na rozprawę. Pewnie już nic z tego nie będzie. Ja pierdolę, to dopiero koledzy…
W(2) – Stare byki, a rozumu ani trochę. Spieprzyli mu całe życie…
Tak to mniej więcej wyglądało. Nie ma co, znalazło sobie chamstwo zabawę, taką na poziomie…
Morał z tego taki: Uważaj z kim pijesz alkohol i zawsze myśl o konsekwencjach swojego zachowania, jednym głupim numerem można kogoś załatwić na amen…

Watch your back!


Przygarbiony siedzę przed komputerem, patrząc raz to na gadu gadu raz to na telefon, który leży gdzieś tam po mojej prawej. Jest piątek, wieczór zapowiada się bardzo nudno. Coś mnie nagle uderzyło w głowę … pomysł na wykorzystanie trwonionego czasu. Chwytam za telefon i wybieram numer do Wiesława(1).

-Siemasz… Co porabiasz Wiesiek(1) ? – pytam znudzonym lecz delikatnie podekscytowanym głosem.

-Nic

-Plan jest zacny Wiesławie(1), zbieramy zwłoki i idziem my se na ten klub tysiąc pincet

-Zacny plan Wiesiek(0) za 10 minut pod twoim blokiem.

Szybko doprowadzam się do ładu. Zastanawiam się co by tu włożyć na siebie. Z chęcią przyodział bym spodnie firmy BOMBER w to wpuścił tshirta spranego Backstreet Boys, a na stopy białe skarpety i sandały ale niestety ten ubiór pozostanie tylko w sferze moich pięknych może kiedyś spełnionych marzeń. Zabieram wszystko co potrzebne i schodzę leniwym krokiem na dół.

-Ej jeszcze Wieśka(2) ustawiłem na placu trzech krzyży , zgarniamy go i zwiedzamy ten klub

-Świetnie zatem ruszamy – odpowiedziałem

Z Wieśkiem(1) odebraliśmy Wieśka(2) z placu i wyruszyliśmy w zaplanowanym przez nas kierunku. Wiesiek(2) ma charakterystyczną cechę , zawsze znajdzie się jakiś browar w jego dłoni lub kieszeni o nieznanym pochodzeniu i smaku lecz Wiesiek(2) jeszcze wtedy nie wiedział że tej nocy zdobędzie kolejną wyróżniającą go cechę(+10 do ataku). Po drodze piwo wytrąbiliśmy i byliśmy prawie na miejscu. Klub wielki jak u Wieśka stodoła. Po męczącym zwiedzaniu postanowiliśmy udać się na jedno piwo na nas 3, które kosztowało 9 złotych i smakowało jak mocz bobra (chciałbym uwierzyć, że tak właśnie smakuje). Miałem dobry dzień na pomysły więc wyszedłem z jednym takim.

-Ej może wypijemy 0.5 żołądkowej miętowej i później wrócimy tutaj.

Plan został zaakceptowany udaliśmy się by zakupić trunek, który był w cenie europejskiej jak na ten mini sklep przystało. W parku całkiem szybko wypiliśmy strategicznie flaszkę : 2 kolejki , fajek , 2 kolejki , fajek , 2 kolejki i fajek na zamknięcie. Było nam mało więc każdy dał siebie namówić na rozpracowanie kolejnej butelki 0.5 o tym samym smaku . Gdy zyskaliśmy już godny status pijaków postanowiliśmy udać się na zobowiązującą górkę , Pijacką Górkę. 2 butelka zamknięta , wywędrowaliśmy ponownie do klubu i tutaj zaczął się trening Wieśka(2) by zyskać kolejnego „skilla” , bardzo niebezpiecznego i jakże skutecznego.

-To po kajzerce jeszcze zjedzmy – zaproponował Wiesiek(1)

Napojeni i najedzeni znaleźliśmy się w tysiąc pincet. Wpierw Wieśki nie chciały pójść w moje ślady i zostawić kurtki w szatni –co by Hitler na japę się nie wywalił. Ale później Wiesiek(1) przekona się o plusach zostawiania kurtki w szatni. Udaliśmy się od razu do szaletu. Kolejka spora więc czekaliśmy spokojnie delikatnie się chwiejąc . Wpierw Wiesław(1) , później Ja i Wiesław(2). Wychodzę z toalety, a moje oczy patrzą, że tylko Wiesiek(1) oczekuje na mnie, a urynę dosyć długo oddawałem więc już wszyscy powinni być.

-Gdzie Wiesław(2) ? zapytałem zaciekawiony

-Nie wiem , może jeszcze leje … to może zapalmy fajka i akurat wyjdzie.

Minęło 10 minut, każdy dopalił już dawno swojego papierosa.

-Może go tam nie ma , chodźmy sprawdzić na parkiecie i zamówimy przy okazji piwo – zaproponował Wiesław(1)

Tak też zrobiliśmy zamiast zapłacić 9 zeta , zapłaciłem 10 za mocz bobra, bo barman nie miał jak wydać a Wieśka(2) ani widu ani słychu.

-To wracamy tam, gdzie go zgubiliśmy.

W drodze spotkaliśmy wysokiego osobnika lekko ….no dobra trochę bardziej zataczającego się z uśmiechem od ucha do ucha. Był to Wiesiek(2).

-Rzygałeś ? – tutaj zsynchronizowaliśmy zapytanie

-Tak – radośnie odpowiedział Wiesław(2).

-Dobra to stańmy sobie z boku, odpocznij sobie.

Coś w oczach Wieśka(2) zabłysło , wyglądało to jak sygnał czegoś co nadchodzi i zbliża się z zawrotną prędkością.

-PLUSK! Kap kap – uśmiechnął się ponownie Wiesław(2)

-Ooo , dobra to stańmy trochę dalej od tego bełta, żeby nie było na nas.

Przeszliśmy parę metrów by zobaczyć kolejnego hafta, nie było gdzie się skryć tam gdzie stał Wiesław(2) tam teren był oznaczony więc trzeba było się przemieścić po cichu do Sali obok.

Posiedzieliśmy ok.30 minut , uryna bobra się skończyła…

- Przejdźmy się może Wiesław(2) lepiej się poczuje i zakupimy to świństwo – wyszedł z inicjatywą Wiesiek

Po zakupie wracaliśmy do Sali w której się kryliśmy , Wieśków trochę wyprzedziłem na całe szczęście bo w tej chwili Wiesiek(2) , właśnie Wiesiek(2) po długim treningu i przygotowaniach awansował swym poziomem który później szczytnie został nazwany. Oczy jego widziały dobrze zbudowane plecy z czerwonym tshirtem , co pewnie w głównej mierze go sprowokowało. Wiesiek(1) który szedł przodem nie mógł się tego spodziewać , nawet gdyby miał szósty zmysł nie miał szans. Gdyby się odwrócił i spojrzał mu w oczy, widziałby co one sygnalizują, dostrzegłby nadchodzące zagrożenie, wszystkie zmysły alarmowałyby wtedy żeby odskoczyć bądź też zrobić unik, ale on szedł przed nim… Tłum wszystko zagłuszał, ostrzegawcze „burp” nie poskutkowało. Wiesiek(1) usłyszał tylko głośne „CHLUST” wydobywającej się treści żołądkowej z ust Wiesława(2), które było doskonale wymierzone, trajektoria lotu była idealna. Nagle Wiesiek(1) prócz głośnego chluśnięcia poczuł wilgoć na swoich plecach pierwsza myśl jaka przyszła mu to było „O Kurwa! To niemożliwe!”. Nie mógł w to uwierzyć, ale to już było faktem, Wiesiek(2) zapoczątkował nową aczkolwiek trochę zmodyfikowaną zabawę zwaną Berkiem. Wiesław(2) trafił Wieśkowi(1) haftem w plecy albo też po prostu obrzygał mu plecy. To było nie do przewidzenia. Po tym ataku (+10) Wieśkowi(1) nie pozostało nic jak dobrze się wyprostować by podkoszulka nie przylegała do ciała. Twarz Wieśka(1), kiedy wszedł z tym do Sali na plecach była bezcenna.

- Mam coś na plecach?-Nastawił się plecami

-Yyy co o ścianę się oparłeś? Poczekaj zaraz ci to zetrę

- Nie! Uważaj!

- No nie mów, że … yyy … no co ty?

- Tak teraz ja jestem berkiem….

Tego dnia Wiesław(2) zdobył +10 do ataku z przyczajki, nie jest już berkiem, brzemię to przeszło na Wieśka(1), lecz w tej grze podobno może być więcej niż jeden berek więc drogi czytelniku uważaj kogo masz za plecami :)

piątek, 25 grudnia 2009

Wstęp

Zaczynam, bo nie mogłem się powstrzymać. Będziemy tu opisywać śmieszne, ciekawe, przerażające scenki z życia wzięte. Wszystkie opowiedziane przez nas historie będą prawdziwe, a imiona bohaterów zmieniamy na Helena w przypadku pań oraz Wiesiek w przypadku panów.
Zajmiemy się zwykłymi ludźmi, którzy w przypływie "energii" zrobili coś głupiego, ale przede wszystkim stawimy czoła chamom, prostakom i wieśniakom, których tak wielu widać na naszych ulicach!